Kategoria: oszczedzanie

jak zacząć oszczędzać

Jak zacząć oszczędzać?

W dzisiejszym wpisie wracam do początków oszczędzania… która jak to początki bywają trudne. O tych początkach opowie Paweł – jeden z autorów naszej strony.

Szeroko pojętą przedsiębiorczością zajmowałem się praktycznie od dzieciństwa. Nie miałem w swoim otoczeniu żadnych osób, które mogłyby wtedy mnie zainspirować do działania. Te wzorce znajdowałem w książkach. Na początku była to lektura książek o znanych postaciach w historii, a później już stricte książki biznesowe. Pochłaniałem takie książki już w starszych klasach szkoły podstawowej.

Najlepiej zacząć oszczędzanie w szkole podstawowej

Moja – jeśli można to tak wyrazić – kariera rozpoczęła się w szkole podstawowej od tzw. „Szkolnej Kasy Oszczędności”. Pamiętam, jak dziś, że na koniec roku szkolnego, osoba posiadająca najwięcej zgromadzonych oszczędności, otrzymywała najlepszy prezent – nagrodę za swoje wysiłki oszczędzającego.

Był to początek mojej przygody z zarabianiem i oszczędzaniem pieniędzy. Gdy byłem małym dzieckiem, celem samym w sobie było otrzymanie nagrody, jako widocznej pochwały moich wysiłków. Później, takim celem – niewątpliwie pod wpływem lektury różnych książek – stało się zaoszczędzenie jak największej ilości pieniędzy tylko po to, aby móc żyć de facto z odsetek od tego zgromadzonego kapitału.

Oszczędzanie w dorosłym zyciu

Obecnie kiedy patrzę na tamte lata z perspektywy człowieka dorosłego wiem, że moi rodzice byli dla mnie swego rodzaju przykładem. Mimo stosunkowo wysokich zarobków, żyli skromnie, rozsądnie dysponowali pieniędzmi i lwią część swoich zarobków oszczędzali. Zawsze korzystali z lokat bankowych aby nie stracić przez inflację. Wspierali mnie też w moich zamierzeniach, choć nie zawsze zgadzali się ze mną. Odkryłem też w rodzinie tradycje biznesowe. Moja babcia przez wiele lat trudniła się handlem, a pradziadek miał restaurację cieszącą się bardzo dobrą renomą.

Od samego początku swoje szanse na zarabianie pieniędzy widziałem w biznesie. Gdy byłem licealistą, byłoby mi trudno podjąć normalną pracę na etacie. A ponadto miałem silne parcie ze strony rodziców, aby chodzić do szkoły, dobrze się uczyć i w efekcie znaleźć tę wspaniałą pracę:) Wybrałem jednak własną drogę.

Mogę powiedzieć, że zaczynałem jako sprzedawca. Zajmowałem się sprzedażą bardzo różnych towarów począwszy od gier komputerowych, poprzez artykuły tuningowe, a skończywszy na produktach informacyjnych.

Bardzo wcześnie zrozumiałem, że najbardziej korzystne jest inwestowanie we własny rozwój. Uczestniczyłam w szkoleniach w kilku MLM. A będąc w pierwszej klasie liceum płaciłem za indywidualne konsultacje u ekspertów w dziedzinie sprzedaży. Dzięki temu już wtedy moje dochody ze sprzedaży były porównywalne z przeciętną pensją osób zatrudnionych na etatach.

Bardzo wcześnie interesowałem się też nowoczesnymi, efektywnymi technikami uczenia się. Dzięki temu mogłem na naukę własną, również na studiach przeznaczać stosunkowo mało czasu, a osiągać bardzo dobre efekty. Współpracowałem też z newsletterem o tej tematyce.

Jestem fanatykiem zdobywania nowej wiedzy, nowych informacji i wcielania ich w życie. Nieustanna edukacja jest dla niego priorytetem. W życiu kieruję się poglądem, że „choćby wydało Ci się, że wiesz już wszystko, to jest to tylko złudzenie, które prowadzi prosto na manowce”.

Jakie są moje poglądy na oszczędzanie?

Oszczędzanie dla mnie jest nie tyle pewną metodą, która pozwala na o wiele szybsze osiągnięcie tego, czego się chce, ale sposobem, stylem życia.

Do takiego przeświadczenia doprowadziły mnie dwa spostrzeżenia, że właściwie wszystko, czego się pragnie, można osiągnąć o wiele niższym kosztem, niż to się początkowo wydaje, a niekiedy można ten koszt zupełnie wyeliminować oraz fakt, że o wiele prościej jest złotówkę zaoszczędzić, niż ją zarobić, a końcowy efekt jest identyczny (tj. więcej złotówek na koncie).

Jak w praktyce wygląda dla mnie oszczędzanie? Sprowadza się ono do stosowania w praktyce TYLKO trzech zasad:

  1. Nigdy nie godzić się na płacenie standardowej ceny za potrzebny towar, czy akceptowanie standardowych warunków, gdyż praktycznie zawsze można wynegocjować lepszą ofertę i to bez względu na wielkość dokonywanego zakupu.
  2. Używać to, co już się ma tak długo, jak to jest możliwe oraz próbować używać różnych przedmiotów w różnych sytuacjach. Tą drogą można zauważyć, że np. zużyty T-shirt można wykorzystać jako materiał do ścierania kurzu, itp.
  3. Liczy się każda oszczędność: nawet jedna złotówka.

Konsekwentne wprowadzanie tych zasad w życiu wraz z obserwacją, że świetnie można funkcjonować bez wielu rzeczy, które inni ludzie uznają za konieczne w swoim życiu, doprowadziło mnie do sytuacji, w której prowadząc jednoosobowe gospodarstwo domowe, mogłem utrzymać się za 600-700 pln miesięcznie.

Pozwoliło mi to oszczędzać ogromną większość swoich przychodów, które były w pierwszej kolejności przeznaczone na zbudowanie funduszu awaryjnego w wysokości jednorocznych wydatków, a w następnej kolejności pieniądze były przeznaczane tylko na inwestycje.

Moje inwestycje sprowadzały się do inwestowania w tworzenie nowych źródeł dochodów, grę na giełdzie oraz inwestowanie w pożyczki. Ostatnimi czasy zainteresowałem się inwestowaniem w rynek nieruchomości, co aktualnie stanowi moją największą inwestycję.

7 błędów przez które marnotrawisz pieniądze

Śledzenie wydatków – temat, do którego w ramach małżeńskiego sporu finansowego pozwala na łatwe wychwycenie tzw. „wycieków” finansowych, czyli wydatków, bez których można by się było obejść. W dzisiejszym wpisie zobaczysz krótką listę stosunkowo częstych sytuacji, w których pieniądze przeciekają nam przez palce. Oto ona:

  1. Jedzenie „w biegu”. Hamburger tu, hot-dog tam, jakiś kebab, jakaś kawa i pieniądze uciekają. Oczywiście nie ma nic złego w tym, by raz na jakiś czas zjeść coś na szybko, ale gdy takie sytuacje powtarzają się częściej, warto wypracować nawyk przygotowywania posiłków na wynos. Oszczędności możliwe do uzyskania rosną wraz ze stopniem zamiłowania do fastfoodu.
  2. Zakupy dla poprawy nastroju. Będąc w „złym humorze” podczas robienia zakupów zazwyczaj kupujemy bez namysłu i decydujemy się na rzeczy, z których potem rzadko korzystamy. Jeżeli nauczysz się rozpoznawać w sobie ten stan, potencjalne oszczędności mogą być całkiem spore.
  3. Karne odsetki. Spóźnianie się z płatnościami owocuje większymi rachunkami. Może nie wyciekają w ten sposób pokaźne sumy, ale jeżeli chronicznie płacisz po czasie, może warto ustawić zlecenia stałe w banku (jeśli masz je za darmo).
  4. Zmarnowane jedzenie. Jest to jeden z najczęstszych powodów strat finansowych. W takich sytuacjach zazwyczaj albo kupuje się za dużo produktów, które ulegają zepsuciu, albo gotuje się za dużo jedzenia, którego nie nadążamy zjeść. Pierwszego i drugiego można uniknąć przygotowując zawczasu plan posiłków i adekwatną listę zakupów.
  5. Marnowanie energii elektrycznej, cieplnej i wody. Ogrzewasz pomieszczenia z których nie korzystasz? Zostawiasz zapalone światło w całym domu? Nie korzystasz z taryfy? Ładowarka od komórki cały czas włączona do gniazdka? Korzystasz z przestarzałego sprzętu AGD i RTV? Nie uszczelniłeś okien? Lejesz całą wannę wody lub spędzasz pod prysznicem pół godziny? Przykładów można mnożyć, a każdy z nich to osobny wyciek środków z domowego budżetu. Czasem nawet dosłowny. Pojedynczo może nie stanowią przysłowiowych kokosów, ale sumują się do zauważalnych oszczędności – zwłaszcza w skali roku.
  6. Nieefektywna jazda samochodem. W ten sposób nie tylko szybciej opróżniasz bak, ale także bardziej zużywasz swoje auto. Po co gazować od dechy jak za chwilę znów czerwone światło?
  7. Przepłacanie. Płacisz za HBO, którego nie masz czasu oglądać? Masz internet mobilny 32 GB, którego potencjału nie wykorzystujesz? Nie dajesz rady „wygadać” minut z abonamentu? Kupujesz gazety czy magazyny, które potem tylko „skanujesz”? Jeżeli tak, to na każdej z tych spraw przepłacasz. Szkoda wydawać pieniędzy na coś, z czego się nie korzysta.

Oczywiście powyższa lista nie jest w żadnym wypadku kompletna, niemniej jednak stanowi całkiem solidny punkt wyjścia dla każdego, kto chciałby uniknąć zbędnych wydatków. Myślę, że trudno nie zgodzić się z tym, że lepiej te środki dołożyć do funduszu awaryjnego lub nawet przeznaczyć na jakąś przemyślaną przyjemność, niż ot tak wyrzucać.

Czy zauważasz jeszcze jakieś inne obszary, w których „wyciekają” pieniądze? Jakie korzyści odniosłeś z zatamowania swoich wycieków? Były wymierne czy pomijalne?

Na czym oszczędzać pieniądze?

Na czym oszczędzać?

Z pozoru banalne pytanie (zwłaszcza dla stałych Czytelników tego bloga), ale nie o poradach chciałem dziś pisać, a o bardziej psychologicznej stronie tego zagadnienia.

Wielu ludzi nie oszczędza, usprawiedliwiając swoje postępowanie przeróżnymi, dość często spotykanymi wymówkami. Mówią:

  • „pieniądze się mnie nie trzymają…”,
  • albo „przecież mnie na to stać…”,
  • lub „niby dlaczego mam sobie czegokolwiek odmawiać?”.

Sprawy takie, jak emerytura czy pieniądze na czarną godzinę w ogóle nie chodzą im po głowie.

I spoko – można też tak żyć. Nic mi do tego.

Ja jednak preferuję inne podejście. Ultraortodoksyjna oszczędność? Dziadowanie? Oszczędzanie na zdrowiu? O nie!

Proponuję po prostu rozważać wydatki, zadając sobie jedno proste pytanie:

Czy TO jest dla mnie ważne?

Jeżeli TO jest dla Ciebie ważne w jakikolwiek sposób, to nie powinieneś na TYM oszczędzać. Nieustanne odmawianie sobie przyjemności będzie prowadziło do braku szczęścia i poczucia, że w imię nieznanej przyszłości aktualnie wiedzione życie przecieka Ci przez palce.

Jeżeli jednak masz daną sprawę głęboko gdzieś, to wyciśnij z niej dla siebie jak najwięcej finansowych korzyści, jak tylko możesz. Nie przepłacaj za coś, co nie jest dla Ciebie istotne.

Właśnie takie podejście pozwala mi finansować swoje nie najtańsze zamiłowania: oszczędzam na tym, wobec czego jestem obojętny, a „inwestuje” w to, co czyni mnie szczęśliwym.

To dzięki temu podejściu jestem w stanie oszczędzać 40 procent wszystkich przychodów. Oczywiście warto pamiętając o tym aby oszczędności procentowały np. na lokatach bankowych.

Ty też możesz! Nie ważne, czy będzie to 5%, 15% czy 50% – po prostu zastanów się nad tym co dla Ciebie ważne i rozsądnie oszczędzaj ile się da na wszystkim innym. Warto poznać także naszą metodę oszczędzania.

Uniwersalna metoda oszczędzania na wszystkim

Czy istnieje jakaś metoda, która pozwala zaoszczędzić relatywnie sporą sumę pieniędzy w czasie kupna jakiegokolwiek produktu w jakimkolwiek miejscu? Tak, taka uniwersalna metoda oszczędzania istnieje, a jest to…

Negocjowanie, czyli prowadzenie negocjacji. Chodzi mi tutaj o klasyczne negocjacje w stylu: jedna strona znajduje się na stanowisku A, druga – na stanowisku B i obie negocjują starając się przekonać drugą stronę do swoich racji.

Negocjacje ceny
Negocjacje to klucz do oszczędności

W warunkach tzw. „szarej codzienności” negocjacje mają sens w czasie dokonywania zakupów – tj. dzięki nim można uzyskać niższą cenę, niż normalna. I tutaj nie chodzi o duże zakupy w stylu domy, samochody, ale także te najzwyczajniejsze, nasze codzienne zakupy artykułów spożywczych.

Cały trik polega na tym, aby na zakupach w danym sklepie, odnaleźć jego właściciela i zapytać, czy weźmie za to, co właśnie kupujemy, mniej? Tak najzwyczajniej w świecie zapytać, prosto z mostu.

Jeśli takie pytanie skierujesz do pracownika, to najprawdopodobniej odpowie Ci, że nie ma takiej możliwości, albo on nie może czegoś takiego zrobić i to trzeba zapytać szefa. Problemem mogą być także negocjacje w dużych supermarketach i tam zawsze trzeba prosić o rozmowę z szefem danego działu, albo z dyrektorem samego marketu.

Jakkolwiek nie zrobisz, jeśli tylko zadasz to proste pytanie („Czy weźmie Pan za to mniej? Czy da mi Pan rabat? Itp.), to w najgorszym razie usłyszysz nie, ale sam się zdziwisz, jak często usłyszysz tak.

Te zupełnie bezpośrednie podejście, to tylko jedna z opcji, jak można spróbować wynegocjować niższą cenę. Jeśli Ci ona nie odpowiada, to rozważ inną.

Tym razem chodzi o klasyczne negocjacje, które są inną nazwą normalnej transakcji między ludźmi. Zanim je zaczniesz nawiąż relację, zacznij niezobowiązującą pogaduszkę, z kimś kto jest na tyle władczy, że może faktycznie zaoferować Ci niższą cenę/lepsze warunki kupno, niż standardowe. Dopiero po tym, delikatnie sprowadź rozmowę na interesujący Cię przedmiot, ale ani nie bądź zbyt pozytywny, ani zbyt negatywny, gdyż dzięki temu sprzedawca będzie wiedział, że Tobie faktycznie zależy na kupnie i tym samym będzie trudniej go nakłonić do złożenia Ci korzystnej oferty.

Nie śpiesz się do dyskusji o cenie. Kto ją pierwszy poda, ten przegrywa grę w negocjacje. Dzieje się tak dlatego, iż osoba, która pierwsza podaje cenę, daje drugiej stronie możliwość ustosunkowania się do niej, a to zwykle oznacza kontrofertę niższą, niż dana cena, a także stanowi punkt odniesienia, ile może wytargować. Ponadto, nigdy nie wiadomo, ile chce ten sprzedający/kupujący wytargować, więc możesz mu podać cenę o wiele niższą, niż on byłby skłonny Ci zaoferować, albo o wiele wyższą, niż to, co on chciał Ci zaoferować.

Jeśli już usłyszysz konkretną ofertę cenową, to spokojnie się nad nią zastanów i odpowiedź na nią. Najpierw jednak przedstaw swoje powody, dlaczego zaproponowana cena jest za wysoka/za niska, a dopiero potem przedstaw swoją propozycję, czyli zaproponuj własną cenę. Dzięki temu druga strona wysłucha Twoich argumentów, a im będą one mocniejsze, tym ona będzie bardziej skłonny zaakceptować Twoją ofertę.

W przypadku negocjacji nic nie sprawdza się lepiej, niż stare porzekadło, iż to „trening czyni mistrza”. Im bardziej praktykujesz negocjacje, tym jesteś w tym lepszy, czyli możesz w sumie więcej wytargować, a to oznacza większą oszczędność.